Nie taki staż straszny
Nie będzie to tekst wzruszający. Nie będzie chyba nawet poruszający, choć będzie o niepełnosprawnych. Będzie o możliwościach i bardziej lub mniej wykorzystanych szansach. Poznacie Paulinę i Pana Andrzeja, którzy podzielą się razem ze mną wrażeniami z perspektywy beneficjenta i koordynatora projektu stażowego. Łączą nas cele, ambicje, rozwój i pewnego rodzaju formalności.
Wiosenne ciepłe popołudnie. Pytam znajomych o wakacyjne plany. Planują odpoczynek, podróże, zarobić trochę kasy i potem szybko ją wydać. Gdy zaczynam temat stażów – z lekką nutą ignorancji mówią: Eee tam, nie warto dawać się wykorzystywać za darmo. Wielu osobom staż kojarzy się z czymś koniecznym na ścieżce zawodowej
i mało interesującym, a co więcej – często bezpłatnym. Jednak nie zawsze tak jest – to od nas samych zależy, jak bardzo rozeznamy otoczenie i wyszukamy coś interesującego. Niepełnosprawni mogli zdobywać cenne doświadczenie m.in. w urzędach wojewódzkich, urzędach marszałkowskich, urzędach miasta, urzędach skarbowych. A wszystko to w ramach projektu „Staż w administracji publicznej wsparciem aktywizacji społecznej i zawodowej osób niepełnosprawnych oraz budowaniem pozytywnego wizerunku osób niepełnosprawnych na rynku pracy”. 3-miesięczne płatne staże rehabilitacyjne odbywało 200 osób z całej Polski, w tym ja.
Są powody!
Znów wiosenne ciepłe popołudnie. Wymieniam kilka maili z Pauliną. Proszę ją o podzielenie się wrażeniami ze stażu. Paulina jest studentką piątego roku Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa na Uniwersytecie Pedagogicznym (studia nauczycielskie). Nie jest zaskoczeniem, że interesuje się literaturą. Zdecydowałam się na udział w projekcie z dwóch powodów. Po pierwsze bardzo ciężko jest znaleźć pracę w moim zawodzie,
a już szczególnie osobie niepełnosprawnej. Po drugie chciałam rozpocząć nowe przedsięwzięcie w życiu, poznać nowe osoby, wziąć udział w szkoleniach. Wiedziałam, że staż pomoże mi nabyć doświadczenie
i podnieść kwalifikacje. Chce pracować w zawodzie, dlatego na miejsce stażu wybrała Bibliotekę Publiczną. Dodatkowym atutem była niedaleka lokalizacja od miejsca zamieszkania, co ułatwiało dojazd na staż. Gdy sama sobie zadaję pytanie o powody, to najpierw nasuwa mi się odpowiedź: Chciałam zdobyć doświadczenie, bo bez tego ani rusz na rynku pracy. Nie bez znaczenia był też aspekt finansowy. Jednak zdecydowanie najważniejsze było to, że chciałam przekonać się, jak to jest pracować regularnie – od poniedziałku do piątku, po osiem godzin… I to jeszcze w urzędzie, który raczej kojarzy się ze sztywnością, powagą i wieloma zasadami. Dla mnie było to pewnego rodzaju wyzwanie!
Zmiana podejścia
Pan Andrzej, kierownik Biura ds. Osób Niepełnosprawnych AGH, koordynator projektu stażowego na uczelni, mówi: Zdecydowaliśmy się na udział ze względu na wcześniejsze doświadczenie w podobnych projektach mających na celu wsparcie studentów i absolwentów niepełnosprawnych w wejściu na rynek pracy. Weszliśmy też ze względu na zmianę podejścia Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, gdzie już nie jest celem samym w sobie danie wyższego wykształcenia, a przykłada się wagę do skutecznego wprowadzenia absolwentów na rynek pracy i to według mnie jest największym wskaźnikiem skuteczności studiów. Nawiązuje tutaj do znanych przypadków, gdzie student przez wiele lat na wielu kierunkach korzystał ze stypendium specjalnego, otrzymywał dofinansowanie z PFRON, rentę socjalną i w wieku 30-stu lat ocknął się, że chce pracować. Wtedy było trochę za późno, bo pracodawca mógł powiedzieć: No fajnie, masz Pan 5 kierunków studiów, ale nie masz tego, co dla mnie jest najcenniejsze, czyli doświadczenia. Nie tak istotne, by to było
w danej branży, lecz doświadczenie w ogóle… Projekty są kilkumiesięczne, roczne albo trwają ponad rok. Pan Andrzej przyznaje, że to tak naprawdę mało czasu, by wprowadzić osobę na rynek pracy. Doświadczenia
z wcześniejszych projektów pokazują, że dopiero po 2-3 latach widać pełne efekty tych działań. Kłopot polega na tym, że my podejmujemy pracę w dużej mierze ze studentami. Jeśli są to studia niestacjonarne, to są większe szanse na znalezienie pracy. Stąd też te efekty w większości przypadków przychodzą później. Gdyby włączali samych absolwentów, to trochę za późno dla nich, bo oni już potrzebują miejsca pracy, by móc się samodzielnie utrzymać. Koordynator tłumaczy, że ofertę kierują też dla osób, które są na ostatnich latach studiów, by kończąc je – wchodziły na rynek pracy.
Nadzieje, oczekiwania, rozczarowania
Jeśli ktoś myśli, że stażysta głównie kseruje i parzy kawę, to… jest w dużym błędzie! Prawda była taka, że kiedy mogłam coś kserować, to był to wyjątek, dodatkowe zadanie, a nie główne. Wspierałam prace pracowników Oddziału Budowli Technicznych przy wydawaniu pozwoleń na budowę (głównie zjazdów), co jest związane
z jednym z moich kierunków studiów – budownictwem. Uczestniczyłam w przebiegu całego procesu, od uzupełniania braków w dokumentacji projektowej po wydanie decyzji. Czy to było cenne doświadczenie? Zdecydowanie! Paulina wspomina: Na początku uważałam, że pewnie po tych trzech miesiącach stażu podziękują mi w pracy. Jednak wyszło inaczej. Tak gdzieś w połowie, w związku też z zaistniałym brakiem kadry
z powodu zwolnień chorobowych, Pani Dyrektor zaczęła mówić, że pomyśli nad zajęciem po stażu. A w ostatnim tygodniu zaprosiła na rozmowę, gdzie zaproponowała ¼ etatu z możliwością zwiększenia go w przyszłości. Tak oto Paulina jest pierwszą stażystką z projektu, która dostała pracę w miejscu stażu!
Jak rozmawiać?
Kolejnym ważnym aspektem jest konfrontacja z często nieświadomym otoczeniem – nieświadomym możliwości i ograniczeń osób z różnymi niepełnosprawnościami. Decydując się na staż wkraczamy w nowe środowisko, może przestajemy być pod ochronnym kloszem, tam radzimy sobie sami. Musimy przywyknąć do pytań o naszą niepełnosprawność, o to, jak przeszkadza nam to w codziennym życiu, jakie dodatkowe potrzeby rodzi. A jak wiadomo – praktyka czyni mistrzem, więc takie pytanie nie zestresuje nas na rozmowie o pracę! Paulina wspomina, że na stażu została bardzo życzliwie i ciepło przyjęta. Przyznaje, że dużą rolę odgrywała tutaj osobowość. Była otwarta na kontakt z nowymi osobami, zarówno z młodymi, jak też ze starszą częścią kadry nawiązała dobry kontakt. Paulina ma wadę wrodzoną kończyny dolnej. Niepełnosprawność widać na zewnątrz, dlatego często spotyka się z różnymi komentarzami i spojrzeniami przypadkowych osób. W miejscu stażu na początku unikano tematu niepełnosprawności, dopiero gdy lepiej się poznali zapytali wprost o to. Nie było jednak żadnych negatywnych komentarzy. Myślę, że zmieniło się nieco zdanie o osobach niepełnosprawnych wśród pracowników, ponieważ w tym roku ma przyjść kolejny stażysta z podobnego projektu – podsumowuje. Warto podkreślić, że celem tego projektu było również wpłynięcie na zwiększenie wskaźnika zatrudnienia osób niepełnosprawnych przed organy administracji publicznej (okazuje się, że w wielu przypadkach nie osiągają oni 6-procentowego wskaźnika zatrudnienia niepełnosprawnych).
Lekcja odwagi
Staż jest przede wszystkim okazją do zdobycia doświadczenia, zasmakowania uroków regularnej pracy, poznania zasad panujących w danej jednostce. To uświadamianie pracowników na temat różnego rodzaju niepełnosprawności. Dla nas, stażystów, to także spora dawka pewności siebie – że możemy wykonywać dobrze powierzone zadania, bez względu na nasze ograniczenia zdrowotne. Jest to taka obustronna lekcja odwagi. Ważna jest także samoświadomość i nasze oczekiwania. Jeśli przyszliśmy z zamiarem rozwijania się, to w miarę możliwości powinniśmy prosić o ambitne zadania. Wiem jednak, że nie zawsze było to takie proste, że były różne bariery. Czasem taką barierą mógł być wiek pracowników i brak zaufania młodemu, a do tego jeszcze niepełnosprawnemu… A może po prostu obawa o miejsce pracy?
Niby nic, a tak to się zaczęło!
Myślę, że gdyby tak przeprowadzić statystyki w grupie projektowej, to stopień zadowolenia ze stażu byłby bardzo wysoki. Jednak dla mnie osobiście (mimo tego, że studiowałam matematykę), nie liczby są najważniejsze. Ważne są te zmiany, które w nas zaszły. Począwszy od może nie do końca świadomej decyzji, że przez
3 miesiące będę spędzać 8 godzin dziennie z obcymi ludźmi wykonując powierzone mi zadania, poprzez odpowiedzialność za swoje działania, po większą pewności siebie i swoich umiejętności. Tak oto, dla wielu
z nas totalnie bez doświadczenia, zaczęła się zawodowa kariera. Teraz wiemy, jak to jest pracować, wiemy, jak wygląda praca w urzędzie i jesteśmy bardziej świadomi tego, czy chcielibyśmy tam pracować, a jeśli nie – to dlaczego.
Z perspektywy coacha
Godzina 21. Zadaję pytanie, czy rola coacha w projekcie to tylko przykry obowiązek czy jednak wnosi coś nowego. I słyszę: Gdyby nie była to ciekawa praca, to nie siedzielibyśmy tutaj o tej porze i nie rozmawiali. A ja wierzę, że mógłby znaleźć sobie w tym czasie inne zajęcie – pograć w siatkówkę, którą tak lubi, meblować mieszkanie, czy też po prostu spędzić czas z żoną. Pan Andrzej, który pełni też funkcję coacha podkreśla, że pełnienie funkcji coacha czy też trenera pracy jest to bardzo rozwojowe zadanie, ponieważ człowiek musi się doszkalać, a przez kontakt z młodymi ludźmi ma też inne spojrzenie. A zaraz potem wyjaśnia mi, jak to jest z rynkiem nieruchomości, jak funkcjonują agencje i w jakich obszarach można pracować. Jak widać – coach powinien orientować się w wielu dziedzinach, by móc pokierować niezdecydowanego beneficjenta. Dobrze jest, jak beneficjent wie, czego chce i ważne, by trener pracy to drążył. Kłopot jest, jak nie wie, czego chce i trzeba go cały czas ciągnąć za uszy. Jest to wtedy uciążliwe dla obu stron. Coach zauważa również, że w tym projekcie są pewne sztywne założenia i nie mają odniesienia do indywidualnych przypadków. Chodzi o przewidziane godziny z trenerem pracy czy też coachem. Bo czasem bywa tak, że ktoś potrzebuje więcej godzin wsparcia coacha,
a założono tyle i tyle. Oceniam to jednak jako cenne i rozwojowe doświadczenie. Mam nadzieję, że dla obu stron – podkreśla.
Z perspektywy czasu
Pan Andrzej wierzy, że dla beneficjentów to było dobre doświadczenie. Wiem, że pierwsze dni, tygodnie na stażu były trudne. Student musiał przestawić się, by od 8 do 16, 5 dni w tygodniu siedzieć w jednym miejscu, tylko
z jedną przerwą w ciągu dnia. To była duża mentalna zmiana. Utrudnieniem było zawężenie miejsc odbywania stażu tylko do administracji publicznej, bo beneficjenci chętnie poszliby na staż w różnych gałęziach przemysłu. Jednak miało to swoje cele. A ja? Nie wiedziałam, co czeka mnie na stażu. Może nawet trochę przerażała mnie sama myśl o urzędowej instytucji – miejscu, gdzie raczej kolorowa kreatywność nie jest na topie. Było to zderzenie z jasno określonymi zasadami – z Prawem Budowlanym, Kodeksem Postępowania Administracyjnego, z wewnętrznymi regułami. Gdy przedstawili mi kierowniczkę jako osobę bardzo wymagającą – ucieszyłam się! Serio! Bo to było wyzwanie, by jeszcze bardziej pokazać się z jak najlepszej strony. Czy się udało? O to należy zapytać ją samą. Wiem jednak, że mój zakres obowiązków (a tym samym możliwości)
z każdym tygodniem powiększał się. Czasem to przyspieszałam – ciągnęło mnie do poznawania kolejnych zagadnień wydawania pozwoleń na budowę, więc może „dla świętego spokoju” pozwalali mi na coraz więcej…
I chociaż nie zostałam tam, by pracować dalej – wiem, że jest to bardzo cenne doświadczenie na mojej ścieżce zawodowej.
Wędka, nie ryba
Czasem w otoczeniu może panować przekonanie, że niepełnosprawni to mają dobrze – pełno różnych programów dedykowanych specjalnie dla nas. I wcale nie musimy się wysilać, by cokolwiek zorganizować – wystarczy, że wyrazimy chęć. Sprawa jednak ma się zupełnie inaczej. Owszem, musimy wyrazić chęć – i to jest dopiero początek całej przygody. Jesteśmy odpowiedzialni za wiele formalności, czasem sami kontaktujemy się z wybranym miejscem administracji (dla nas wymarzonym) i przekonujemy, by dali nam możliwość zdobycia doświadczenia. Sama Paulina przyznaje: Czasem było zbyt dużo dokumentów do przygotowania przed,
w trakcie i po stażu. Wysyłanie dokumentów, pilnowanie terminów – to może czasami zniechęcać do projektów. To wszystko jednak uczy nas autoprezentacji, właściwego komunikowania się, by osiągnąć zamierzony cel, jak też odpowiedzialności. Nie dostajemy niczego podanego na tacy – o doświadczenie, tak samo jak
o wykształcenie, musimy postarać się sami. Projekt daje nam mnóstwo możliwości – my je wykorzystujemy, by stać się atrakcyjnym na rynku pracy, a tym samym dobrze zarabiać i być w pełni samodzielnym. Ważnym aspektem jest to, że czerpiemy z tego projektu tyle, ile jesteśmy w stanie sami w sobie pomieścić. Możemy korzystać z różnego rodzaju szkoleń, warsztatów, konsultacji. Beneficjent mógł znaleźć sobie na rynku szkolenie zawodowe związanie z jego ścieżką i to był duży magnes do dalszej aktywności w projekcie, nie tylko odbycie stażu – podkreśla coach. Nie chodzi o to, by tylko korzystać z publicznych pieniędzy. Chodzi o to, by to miało określony cel – w tym przypadku celem jest znalezienie satysfakcjonującej nas pracy. Możemy sprostać oczekiwaniom pracodawców, którzy chcą świeżo upieczonych absolwentów z doświadczeniem.
Projekt stażowy jest realizowany przez Fundację Instytut Rozwoju Regionalnego w partnerstwie
z Państwowym Funduszem Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki 2007-2013, Priorytetu I–Zatrudnienie
i integracja społeczna, Działania 1.3–Ogólnopolskie programy integracji i aktywizacji zawodowej, Poddziałania 1.3.6 PFRON – projekty systemowe.
Autor tekstu i zdjęć:
Joanna Tarnowska (AGH/PK)